Rasowa religia obywatelska

civilreligion [1]1,344 words

English original here

Na potrzeby niniejszego eseju definiuję religię jako wspólnotową praktykę czczenia świętości. Poprzez świętość niekoniecznie mam na myśli Boga, bogów czy jakąkolwiek nadnaturalną istotę, zarówno immanentną jak i transcendentną. Mam na myśli najwyższe dobro w jakimkolwiek systemie wiary: to, czemu podporządkowane muszą być wszelkie niższe wartości i – w przypadku konfliktu – muszą zostać poświęcone.

Człowiek może albo należycie czcić najwyższą wartość, albo ją ignorować, oczerniać i profanować. Ale nie wystarczy jedynie czcić najwyższe dobro w myślach. Trzeba to robić także poprzez działania. Ale nawet to nie jest jeszcze religią. Czynnie czcić najwyższe dobro w wymiarze indywidualnym oznacza prowadzić dobre życie. Czcić najwyższe dobro wspólnie, w społeczności, razem z innymi – to właśnie jest religia. Takim zborowym czczeniem najwyższego dobra jest rytuał.

Zgodnie z tą perspektywą, religia jest w nieunikniony sposób wspólnotowa rytualistyczna. Ale nie jest w nierozłączny i nieunikniony sposób teistyczna czy nadnaturalna. Wspólnota mogłaby uznawać samą siebie – swoje pochodzenie, istnienie i swoje przeznaczenie – za najwyższe dobro i uczynić samą siebie przedmiotem religii obywatelskiej, wspólnotowych rytuałów pamięci własnej i samoutrwalenia: czczenie bohaterów i przodków, uświęcenie małżeństwa i życia rodzinnego, sakralizacja edukacji i osiągania dojrzałości, uroczyste upamiętnianie wielkich wydarzeń historycznych, demonizowanie wrogów, potępianie zdrajców i tak dalej.

Uważam, że istnieje jedno najwyższe dobro dla każdej wspólnoty, która jest zdolna do przetrwania z czasem. Albowiem religia – wspólna hierarchia wartości połączona ze środkami zbiorowego czczenia i podtrzymywania ich – jest podstawowym zjawiskiem, które zachowuje jedność grupy. Wspólnotę z wieloma najwyższymi dobrami i religiami można ujrzeć w zatrzymanym kadrze historii, ale uważam, że jeśli obejrzy się cały film, można dostrzec, że takie społeczeństwo jest tak naprawdę w trakcie rozkładu. Istnieje wiele wartości i sił, które rozrywają społeczeństwo. Zatem społeczeństwo zginie, jeśli jego trwająca jedność nie jest ceniona i jeśli jego wartość nie zostanie przekształcona w rzeczywistą, zwartą siłę będącą przedmiotem wspólnotowej czci w religii obywatelskiej. Czysto zewnętrzna, prawna siła nie wystarczy, jeśli jej cele nie są postrzegane jako prawowite w umysłach ludzi.

To, co czyni społeczność wspólnotą, nie musi mieć niczego wspólnego z religią. Społeczność może powstać po prostu z powodu geograficznej izolacji i wspólnej krwi, języka i zwyczajów. Ale to, co podtrzymuje społeczność jako wspólnotę w czasie, jest w pełni powiązane z religią. Istnieją oczywiście głęboko zakorzenione, w pełni naturalne skłonności do kochania swoich bliskich oraz do nieufności wobec obcych. Ale one same nie wystarczą, aby zachować odrębne wspólnoty.

Wspólnoty mogą zginąć poprzez rozłam oraz poprzez połączenie się z innymi. Czasem grupy o wspólnych wartościach rozpadają się, ponieważ zaczynają się kłócić z powodu niedostatku. Czasem radykalnie odmienne wspólnoty i rasy łączą się oraz mieszają ze sobą z powodu chciwości i pożądania. Aby wspólnoty trzymały się razem, muszą uczynić jedność wartością wyższą niż lojalność wobec rodziny i poszczególnych frakcji oraz niż jednostkowa chciwość, pożądanie i ambicja. Sprawienie, aby takie priorytety utrzymały się jest sprawą religii.

Oczywiście jedność wspólnoty może wciąż być zagrożona, jeśli istnieją wartości wyższe od niej, na przykład uniwersalne braterstwo, kapitalistyczna akumulacja bogactwa, czy komunistyczna redystrybucja dóbr. Zatem najlepszym sposobem zachowania wspólnoty jest uczynienie jej najwyższą wartością, t.j. ustanowienie religii obywatelskiej.

Jeśli wspólna religia zachowuje jedność społeczeństwa, jakie jest źródło religijnego pluralizmu współczesnych społeczeństw zachodu? Istnieją dwa podstawowe wyjaśnienia. Po pierwsze, pluralizm może być pozorny. Po drugie, jedność może być pozorna albo chwilowa. W przypadku zachodu obydwa powody są prawdziwe.

Zachodni pluralizm religijny jest częściowo pozorny. Błędem jest utożsamianie mnogości odłamów chrześcijaństwa z prawdziwym pluralizmem religijnym, ponieważ od XVII stulecia chrześcijaństwo nie jest dominującą religią Zachodu. W 1648 r. pokój westfalski zakończył wojnę trzydziestoletnią pomiędzy protestantami i katolikami. W 1660 r. restauracja Stuartów zakończyła rządy purytanów w Anglii. Oba wydarzenia w rzeczywistości zniosły chrześcijaństwo jako dominującą religię zachodu i wprowadziły nową religię obywatelską – liberalny uniwersalizm. W następstwie tego wartości takie jak tolerancja religijna, pokój społeczny oraz świecki postęp zostały wyniesione ponad chrześcijaństwo i już zawsze od tego momentu chrześcijaństwo podporządkowywało się – czasem ochoczo, czasem niechętnie, ale zawsze podporządkowywało – tej nowej religii obywatelskiej.

Po drugie, jedność Zachodu jest częściowo pozorna, ponieważ liberalny uniwersalizm umożliwił przewrót w Europie oraz jej kolonizację przez inne narody, które deklarują, że popierają liberalny uniwersalizm, a tymczasem nadal praktykują plemienne formy partykularyzmu (najbardziej jaskrawy przykład to Żydzi, ale dotyczy to również Azjatów i innych imigrantów z krajów trzeciego świata) albo konkurencyjne, nieliberalne formy uniwersalizmu (islam, marksizm). Liberalno-uniwersalistyczne społeczeństwo nie wymaga szczerej wzajemności od innych, a zatem jest samo-obalającym się systemem, który zostanie rozerwany przez obcych, których wciągnął w swój obręb.

Biały nacjonalizm, jaki sobie wyobrażam, jest nie tylko filozofią polityczną konkurującą z innymi filozofiami politycznymi o władzę pod liberalno-uniwersalistyczną hegemonią. Musimy raczej dążyć do obalenia liberalnego uniwersalizmu i stworzenia hegemonii białego nacjonalizmu, nowej religii obywatelskiej dla zachodu, która traktuje zachowanie i rozkwit naszej rasy jako najwyższe dobro, któremu wszystkie niższe wartości muszą zostać podporządkowane. Biały nacjonalizm musi uczynić najwyższe dobro naszej rasy centrum publicznego kultu naszej tożsamości, naszego dziedzictwa, naszych bohaterów i naszego faustowskiego przeznaczenia.

Z tej perspektywy debaty o chrześcijaństwie i pogaństwie w kręgach białych nacjonalistów wydają się być poza tematem.

Krytycy chrześcijaństwa mają rację: wartości chrześcijańskie są w najlepszym wypadku obojętne wobec rasowego przetrwania a u swych korzeni są mu wrogie. Poza tym chrześcijaństwo nie jest tak naprawdę alternatywą wobec liberalnego uniwersalizmu, który po prostu zsekularyzował chrześcijańskie wartości i fantazje eschatologiczne.

Ale krytycy chrześcijaństwa są w błędzie, gdy myślą, że chrześcijaństwo jest dzisiaj głównym wrogiem. Prawdziwą religią naszych czasów jest liberalny uniwersalizm, przed którym nawet papież ugina kolana.

Poza tym większość ludzi, którzy doradzają powrót do chrześcijaństwa, tak naprawdę wyobraża sobie jedynie wcześniejszy, mniej jawnie dekadencki okres w historii zachodniego liberalnego uniwersalizmu. Jeśli rzeczywiście wiedzieliby oni cokolwiek o prawdziwej historii chrześcijaństwa – jeśli poczytaliby chociażby o krucjacie przeciw albigensom, wojnie trzydziestoletniej czy angielskiej wojnie domowej – większość z nich w przerażeniu odrzuciłaby prawdziwą restaurację chrześcijaństwa.

Nie mam wątpliwości, że rdzenne ludowe religie Europy mogą odrodzić się dzięki studiowaniu fragmentów, które przetrwały do naszych czasów, odkrywaniu śladów żyjących tradycji i poprzez bezpośrednie doświadczanie świętości. Nie mam wątpliwości, że europejskie religie ludowe są bardziej zgodne z polityką europejskiej tożsamości niż chrześcijaństwo, islam, liberalny uniwersalizm itd.

Ale nie widzę żadnych oznak, aby neopoganie na poważnie chcieli stworzyć pogańską religię obywatelską. Większość neopogan wydaję się w pełni zadowolona z bycia społecznie zmarginalizowanymi, „tolerowanymi” outsiderami w tym, co wyobrażają sobie jako chrześcijańskie społeczeństwo.

Co więcej, kiedy pojawia się temat polityki, neopoganie zasadniczo dzielą się na dwa obozy: liberalnych uniwersalistów i białych nacjonalistów. I bądźmy szczerzy – większość z nich jest liberalnymi uniwersalistami i białymi nacjonalistami w pierwszej kolejności, a neopoganami dopiero w drugiej.

Według białych nacjonalistów prawdziwa walka religijna naszych czasów nie powinna toczyć się pomiędzy chrześcijanami i neopoganami. Chrześcijaństwo nie rządzi, a neopoganie nie wiedzą nawet, czego to wymaga. Prawdziwa walka toczy się pomiędzy liberalnym uniwersalizmem i białym nacjonalizmem.

Zatem jak wyglądałby krajobraz religijny pod panowaniem hegemonii białego nacjonalizmu?

Po pierwsze, pod rządami liberalno-uniwersalistycznej hegemonii istnieje całkowita jedność w kwestii wartości liberalnego uniwersalizmu. Podobnie pod rządami białego nacjonalizmu panowałaby pełna jedność w kwestii najwyższego znaczenia – przetrwania i rozwoju białej rasy. Oczernianie czy niszczenie naszej rasy znajdowałoby się poza spektrum akceptowanych opinii tak samo, jak obecnie znajduje się tam biały nacjonalizm w kulturalnym społeczeństwie. Wszystkie konkurencyjne religie obywatelskie i hegemonie byłyby ukrócone: liberalizm, marksizm, islam, judaizm itd.

Po drugie, tak jak pod rządami liberalno-uniwersalistycznej hegemonii, istniałby całkowity pluralizm i tolerancja we wszystkich nieistotnych kwestiach. Dopóki denominacje chrześcijańskie nie podważałyby rasowej religii obywatelskiej, miałyby taki sam status, jaki mają dziś pod rządami liberalnego uniwersalizmu. To samo dotyczy neopogaństwa, kultów importowanych z dalekiego wschodu i dowolnej religii, którą ktoś sobie wymyśli.

Jako że królestwo chrześcijaństwa jest nie z tego świata i jako że kościół ma długą historię giętkiego podporządkowywania się każdemu Cezarowi, który akurat jest u władzy, chrześcijaństwo szybko dostosuje się do rasowej religii obywatelskiej.

Wiele wartości liberalnego uniwersalizmu – prywatne przedsiębiorstwa, życie prywatne, wolność sumienia, słowa i twórczości itd. – może również zostać zachowane pod rządami hegemonii białego nacjonalizmu, dopóki będą one zgodne z rasowym przetrwaniem i zdrowiem.

Pod rządami hegemonii białego nacjonalizmu jasnym będzie, że rasowa religia obywatelska nie może w pełni zaspokoić duchowych potrzeb wszystkich. Zatem – tak jak w starożytności – każdy posiadałby wolność do odkrywania tajemnych kultów i obcych wiar tak długo, jak nie podminowuje to naszej rasy. Ale dla mnie – moja rasa jest nie tylko moim narodem, ale także moją religią.