Hegemonia

[1]2,505 words

English original here

We wrześniu 2001 r., zaraz po atakach terrorystycznych 11. września, poleciałem do Paryża na organizowany przez Front Narodowy Fête des Bleublancrouge: wiec polityczny połączony z piknikiem, w którym biorą udział tysiące francuskich nacjonalistów oraz sympatyków z całego świata. Zanim rozpoczęło się to wydarzenie, byłem na spontanicznym spotkaniu nacjonalistów z krajów anglojęzycznych: Stanów Zjednoczonych, Kanady i Wielkiej Brytanii. 

Gdy poruszyliśmy temat zamachów z 11. września, doszło do bardzo charakterystycznego nieporozumienia. Amerykanie chcieli podkreślać rolę żydowskiej dominacji nad amerykańską polityką zagraniczną jako przyczyny ataku. Jednak to Anglia ma większą proporcjonalną populację muzułmanów niż Stany Zjednoczone, a wielu Anglików biorących udział w spotkaniu było świadkami radości muzułmanów po zamachu – zatem podkreślali problem muzułmańskiej imigracji.

Oczywiście obie strony miały rację. Zamach z 11. września nie miałby miejsca, gdyby nie było żydowskiej dominacji ani muzułmańskiej imigracji. Gdy słuchałem, jak dyskusja robi się coraz bardziej ożywiona, oświeciło mnie, że nieważne która strona ma rację – „czy obwiniamy żydów czy muzułmanów?” – biali ludzie nie mogą tak naprawdę przegrać, jako że chcemy uwolnić się zarówno od żydów jak i od muzułmanów.

Kontrolowanie debaty

Zawsze uważałem politykę za kwestię wygrywania sporów, t.j.: bycia po zwycięskiej stronie w debatach dotyczących kwestii politycznych. Ale zdałem sobie sprawę, że istnieje siła większa od wygrywania sporów. Tą mocą jest władza kontrolowania sporów, ustalenia parametrów debaty tak, aby zawsze wygrywać – niezależnie od wyniku. Jak w znanym powiedzeniu: „Orzeł – wygrywam, reszka – przegrywasz”.

Kilka lat później poszedłem z Mikiem Polignano na film w Berkeley. Przed zwiastunami premier kinowych pokazywano reklamy. W jednej z nich pokazany był konkurs pomiędzy colą zwykłą i dietetyczną. Uśmiechnąłem się i stwierdziłem: „Oto konkurs, którego korporacja Coca-Cola nie może przegrać”.

Sprawienie, aby ludzie debatowali nad takimi pytaniami jak: „kto jest winny – muzułmanie czy żydzi?”, jest formą kontroli politycznej. Gdy społeczeństwo spiera się wewnątrz tych parametrów, nie musimy martwić się o wynik. Biali tak naprawdę nie mogą wówczas przegrać.

Albo – mówiąc bardziej precyzyjnie – jedyny sposób, w jaki możemy przegrać, to niezrozumienie natury pytania, potraktowanie jednej ze stron zbyt poważnie, czy odczuwanie wrogości do naszych „przeciwników”.

Aby uniknąć takiego wyniku, trzeba nie tylko ustawić samo pytanie. Trzeba również kontrolować obie strony dyskusji. Nie można po prostu stworzyć scenariusza politycznego teatru. Trzeba go też zainscenizować. Trzeba też sprawić, aby aktorzy nie brali swoich ról zbyt poważnie. To ma być wrestling, nie MMA. Udawana, nie prawdziwa walka. Jeden zawodnik wyprowadza cios, drugi odchyla głowę, a facet od efektów dźwiękowych tworzy uderzenie. To musi tylko wyglądać na prawdziwe wobec publiczności. Sprawozdawca ringowy i gadające głowy robią całą resztę, sprzedając ludziom przekonanie, że są świadkami prawdziwych zawodów.

Kontrola sceny politycznej przez ustawianie i inscenizowanie debaty politycznej jest formą tego, co nazywa się „hegemonią”.

Hegemonia

“Hegemony,” from the Greek hegemonia, means leadership, domination, rule. But it is not just any kind of rule. For the ancient Greeks, hegemony referred to imperial or federal leadership, in which the hegemon rules over other states with regard to foreign and military affairs but leaves domestic matters in their hands. For the man in the street, therefore, hegemony appears as a distant, indirect, mediated, “soft” form of domination—although, of course, hegemons had the power to make war on recalcitrant followers.

„Hegemonia” to pochodzące z języka greckiego słowo oznaczające przywództwo, dominację, władzę. Ale nie jest to dowolna forma władzy. Dla starożytnych Greków hegemonia odnosiła się do przywództwa imperialnego czy federalnego, w którym hegemon rządzi innymi państwami w zakresie spraw zagranicznych i wojskowych, ale zostawia sprawy wewnętrzne w ich rękach. Zatem dla zwykłego obywatela, hegemonia wydaje się odległą, pośrednią, zapośredniczoną, „miekką” formą dominacji, aczkolwiek – oczywiście – hegemoni mieli władzę wypowiedzenia wojny nieposłusznym poddanym.

Hegemony can also take a cultural form, ruling over the political realm by shaping the values and ideas that set the parameters and goals of specifically political activity, including debate. In other words, cultural hegemony is a matter of “metapolitics.” Thus hegemony is a key concept for the metapolitical project of the North American New Right.

Hegemonia może również przybrać formę kulturową – władza nad polityką poprzez kształtowanie wartości i idei, które wyznaczają zakres i cele politycznej działalności, włączając w to debatę. Innymi słowy – hegemonia kulturowa jest formą „metapolityki”. A zatem, hegemonia jest kluczowym pojęciem dla metapolitycznego projektu Północnoamerykańskiej Nowej Prawicy.

If political power ultimately comes from the barrel of a gun, metapolitics determines who aims the gun, at whom it is aimed, and why. If political power is “hard” power, because it ultimately reduces to force, metapolitical hegemony is “soft” power that ultimately reduces to persuasion. (Persuasion is a matter of rhetoric, which involves but cannot be reduced to rational argument.)

Jeśli władza polityczna ostatecznie pochodzi z naładowanego karabinu, to metapolityka ustala, kto celuje tym karabinem, w kogo i dlaczego. Jeśli władza polityczna to „twarda” władza, ponieważ ostatecznie sprowadza się do siły, metapolityczna hegemonia jest „miękką” władzą, która ostatecznie sprowadza się do perswazji. (Perswazja jest kwestią retoryki, która zawiera w sobie – ale nie ogranicza się do racjonalnych argumentów).

Żydowska hegemonia

Hegemonia kulturowa jest tajemnicą skuteczności miękkiej formy żydowskiego totalitaryzmu, „demokracji liberalnej”, która wygrała z twardą formą – komunizmem. Na zachodzie nasi władcy odkryli, że mogą utrzymać całkowitą władzę nad wszystkimi sprawami, które są dla nich znaczące, zostawiając przy tym społeczeństwu iluzję wyboru. Jak? Po prostu poprzez upewnienie się, że wszystkie opcje są bezpieczne dla żydów i przez nich zatwierdzone.

W Księdze Genesis (32) czytamy, że Jakub, który okradł swojego brata Ezawa z prawa do ojcowizny, był przerażony, gdy dowiedział się, że Ezaw ze swymi 400 ludźmi podchodzi pod jego obóz. Więc Jakub podzielił obóz na dwie części, wnioskując że jeśli jedna grupa zostanie zaatakowana, druga przeżyje. Co więcej – Jakub wysłał część swego obozu do obozu Ezawa, a sam pozostał w tyle. Stronnicy Jakuba przybyli z darami dla Ezawa, ale mogli go też oczywiście przy okazji szpiegować go dla Jakuba, a nawet gdyby ludzie Jakuba zostali zaatakowani i zabici, część z nich przetrwałaby w obozie Ezawa.

Ten fragment Pisma Nieświętego jest modelem żydowskiej hegemonii aż po dziś dzień. Na początku XX wieku żydzi w przeważającej większości byli lewicowi i wspierali Leninowski model twardego totalitaryzmu. Ale gdy ich golem Stalin zwrócił się przeciw nim, wielu żydów dokonało ponownej oceny komunizmu jako narzędzia żydowskich interesów etnicznych. Zatem – aby zabezpieczyć się na dwie strony – kolejni żydowscy komunistyczni „dysydenci” (porzucający komunizm, ale nie żydowską wspólnotę) przyłączyło się do amerykańskiego ruchu konserwatywnego i szybko objęło pozycje, które umożliwiły im ponowne zdefiniowanie konserwatyzmu po II wojnie światowej.

Na przykład dwóch żydowskich byłych komunistów – Frank Meyer i Eugene Lyons – było pośród zaskakująco licznych żydów, którzy mieli wpływ na założenie przez Williama F. Buckley’a National Review. (O żydowskich założycielach National Review, odsyłam do: George H. Nash, “Forgotten Godfathers: Premature Jewish Conservatives and the Rise of National Review,” American Jewish History, 87, nos. 2 & 3 [June–September 1999], ss. 123–57. Dostępne on-line  tutaj [2].)

Jednak jak dotychczas największy zbiór żydowskich dysydentów stanowili neokonserwatyści, spośród których większość pochodzi z syjonistycznego skrzydła ruchu trockistowskiego, t.j. najbardziej etnocentrycznego żydowskiego skrzydła najbardziej etnicznie żydowskiej frakcji ruchu komunistycznego. (Na temat neokonserwatyzmu, zobacz: eseje Kevina MacDonalda: “Neoconservatism as a Jewish Movement” i “Neoconservative Portraits” w tegoż:  Cultural Insurrections: Essays on Western Civilization, Jewish Influence, and Anti-Semitism [3] [Atlanta: The Occidental Press, 2007]).

Gdy żydowskie ruchy intelektualne dokonały już redefinicji amerykańskiego konserwatyzmu zgodnie z żydowskimi interesami we wszystkich najważniejszych kwestiach, dla społeczności żydowskiej nie miało już większego znaczenia, czy republikanie, czy też raczej demokraci wygrają wybory. Tak, większość żydów wciąż woli demokratów od republikanów. Tak, część z nich wciąż zachowuje się, jakby każdy republikanin stanowił zagrożenie dla ich istnienia. Część z nich nawet w to wierzy. (Ale żydzi traktują każdą sprawę, jakby zależało od niej ich przetrwanie. Jest to forma złudzenia i histerii, która dotychczas dobrze im służyła.) Ale prawda jest inna: z perspektywy żydów obie główne partie są identyczne w najważniejszych kwestiach i jakiekolwiek różnice pomiędzy nimi nie mają znaczenia dla przetrwania żydów. Oto prawdziwa władza – władza całkowita, ale „miękka”.

Zatem żydowska hegemonia oznacza, że – z perspektywy białego nacjonalizmu – obie główne partie są jednomyślne również w najważniejszych kwestiach: są przeciwko przetrwaniu naszej rasy i przeciwko naszemu rozwojowi. Wszystkie różnice pomiędzy nimi nie mają dla nas znaczenia w najważniejszej kwestii: naszego istnienia.

Oczywiście żydowska hegemonia wykracza daleko poza grę polityczną dwóch partii na wszystkie dziedziny kultury – edukację, religię, sztukę, literaturę, kulturę popularną, gospodarkę itd. – zapewniając to, że biali są rozpraszani przez niekończącą się wielość wyborów, tak długo jak są to trywialne wybory, które nie zagrażają żydowskiej hegemonii. Tak właśnie wygląda nasza „wolność”.

Ale wolność nie oznacza wielości trywialnych wyborów. Wolność oznacza możliwość wyboru ważnych opcji. A najważniejszą alternatywą dla białych jest wybór zejścia z drogi ku zagładzie i powrót na drogę ku boskości.

Dokonania tego wyboru zabrania nam żydowska hegemonia. Bycie „wolnym” pod żydowską hegemonią to nic innego jak bycie szczęśliwym niewolnikiem. Dla białych żydowska wolność oznacza rozrywkę aż do momentu, gdy przestaniemy istnieć jako ludzie. Jeśli mamy przetrwać, musimy przełamać żydowską hegemonię.

Polityka białego nacjonalizmu

Jak biali w Ameryce Północnej mogą odzyskać kontrolę nad swoją przyszłością? Jest to pytanie o to, jak zorganizować to, co nazywamy – pełni wiecznej nadziei – „ruchem” białego nacjonalizmu.

Najpopularniejszym modelem w ruchu jest partia polityczna, która ma dwie odmiany: demokratyczną (np. American Nazi Party, Populist Party, American Third Position) i rewolucyjną (National Alliance, Northwest Front), t.j. taką która dąży do przejęcia władzy w ramach systemu i taką która dąży do obalenia systemu. Oczywiście nie ma nic sprzecznego w dążeniu do obu tych celów. NSDAP i partie komunistyczne zdołały osiągnąć jedno i drugie. Ale mimo wszystko są to wciąż dwa różne cele, które wymagają różnych rodzajów organizacji. Zatem każda partia będzie zmierzała w stronę jednej z opcji.

Ostatecznie będziemy musie zdobyć władzę polityczną i utrzymać ją. Zatem uważam, że biali potrzebują organizacji politycznych i doświadczenia politycznego. Ale nie mam złudzeń co do tego, że poprzez głosowanie zostaniemy skreśleni z listy zagrożonych gatunków. (Wilki nie pozwalają owcom głosować nad tym, co będzie na obiad.) Nie sądzę też, że biali nacjonaliści zdołają rozpętać rewolucję czy wojnę o secesję od systemu takiego, jaki jest dzisiaj. Co więc możemy robić w międzyczasie?

Co więcej – partie polityczne, zarówno rewolucyjne jak i demokratyczne, nie są dla wszystkich. Niektórzy ludzie nie „kwalifikują się” do członkostwa. Inni nie lubią być częścią ideologicznie ortodoksyjnych zhierarchizowanych grup, nie wspominając o quasi-kościelnej międzyludzkiej „dramaturgii” związanej z takimi grupami. Co tacy ludzie mogą zrobić dla naszej sprawy?

W końcu – rewolucyjna nacjonalistyczna literatura fantasy Williama Pierce’a i Harolda Covingtona nie odpowiada większości Amerykanów, których nie pociąga przejęcie władzy przez quasi-bolszewicką rewolucyjną sektę, ustanowienie systemu jednopartyjnego, rozstrzeliwanie każdego, kto wyraża sprzeciw i wciskanie propagandy go głów reszty społeczeństwa. (Osobiście uważam, że powieści Covingtona są niezwykle przydatne i zajmujące. Odsyłam do mojej recenzji  tutaj [4]. Powieści Pierce’a są również przydatne.) Żydzi porzucili bolszewizm, żeby zdobyć „miękką” hegemonię. Czy niektórzy biali nacjonaliści nie mogliby postąpić tak samo?

Hegemonia białego nacjonalizmu

Jest zbyt wcześnie na białą nacjonalistyczną politykę. W międzyczasie musimy skupić się na metapolityce, która położy fundament pod przejęcie władzy politycznej. Metapolityka ma dwa elementy: (1) propaganda, w znaczeniu sformułowania i zakomunikowania naszego przesłania oraz (2) organizacja społeczności, w znaczeniu stworzeniu społeczności, która już dziś żyje zgodnie z naszą filozofią i która będzie służyć jako zaczyn nowego porządku politycznego, który chcemy zbudować w przyszłości.

Co powinno być naszym przesłaniem? Między innymi to, że biali są osobną grupą etniczną z osobnymi interesami. Że żyjemy w świecie, w którym występują prawdziwe konflikty etniczne. Że słusznym jest, aby biali brali swoją własną stronę w tych konfliktach. Że wielokulturowe, wielorasowe społeczeństwa w nieuchronny sposób tworzą konflikt etniczny i nienawiść. Że konflikty etniczne najlepiej rozwiązać poprzez stworzenie etnicznie jednolitych ojczyzn dla wszystkich ludzi. Jest to imperatyw egzystencjalny – kwestia życia i śmierci – dla białych, aby stworzyli albo zachowali swoje etnicznie jednolite ojczyzny dla siebie wszelkimi niezbędnymi środkami.

Naszym celem powinno być nie tylko uczynienie z tego powszechnie przyjętego zdroworozsądkowego przekonania politycznej prawicy, ale uczynienie z tego powszechnie przyjętego przekonania całej sceny politycznej – całej kultury – aby niezależnie która partia polityczna wygra wybory, nasi ludzie już nigdy więcej nie musieli obawiać się o swoje przetrwanie. Nie musimy skierować ludzi w  prawą stroną sceny politycznej. Musimy skierować całą scenę w białą stronę.

Naszym celem nie powinno być prawicowe monopartyjne państwo, ale pluralistyczne społeczeństwo, w którym wciąż będziemy kłócić się o feminizm, aborcję, ochronę środowiska itd. Ale będą to kłótnie pomiędzy białymi ludźmi i żadna biała grupa nie będzie mogła zawrzeć sojuszu z nie-białymi, aby zdobyć przewagę nad innymi członkami naszej rozszerzonej rasowej rodziny.

Oto prawdziwa władza, władza absolutna, ale „miękka”: biała hegemonia kulturowa i polityczna. I nie ma w tym nic złego. Tak właśnie było w Ameryce, zanim zapanowała dzisiejsza żydowska hegemonia.

Tak, biała hegemonia po cichu ograniczyłaby nasze pole wyboru i ustawiłaby debatę publiczną, aby zapewnić rasowo zdrowy wynik. Ale musimy zaakceptować ograniczenia naszych wyborów, aby uzyskać większe dobro, takie jak przetrwanie zagrożonego gatunku. Cóż – biali są najważniejszym zagrożonym gatunkiem ze wszystkich. Chcemy społeczeństwa, w którym możesz wybrać, cokolwiek chcesz, dopóki nie zagraża to długofalowemu przetrwaniu naszej rasy.

Podzieleni wygramy

Jak biali nacjonaliści mogą zdobyć tego typu hegemonię? Musimy podzielić nasz obóz i zacząć kolonizować każdy odcień sceny politycznej. Musimy znaleźć sposoby, aby dotrzeć z naszym przesłaniem do każdej białej grupy i podgrupy, jako że wszyscy biali mają wspólne rasowe interesy.

Obrońcy białych starej szkoły zwykle są niewolnikami myślenia w modelu „aparatu” politycznego. Wierzą, że nasza walka jest całkowicie polityczna i że wygramy tylko, jeśli nasza drużyna polityczna pokona drużynę przeciwnika. Ale zanim możemy podjąć walkę z wrogiem, musimy zbudować nasz aparat polityczny. Musimy zjednoczyć nasz obóz.

W naturalny sposób prowadzi to do przekonania, że samo istnienie wielu organizacji i podejść do ochrony białych jest przeszkodą dla naszej sprawy, słabością ruchu, którą należy pokonać. Zatem zbyt często pierwszym działaniem nie jest atak na przeciwnika, ale na inne białe organizacje w nadziei, że uda się zdyskredytować ich przywódców, zniszczyć ich struktury, odciągnąć członków i sponsorów, a następnie zjednoczyć ich pod jednym przywódcą.

Wartością metapolitycznego podejścia do białej hegemonii jest to, że zamienia ona konieczność w cnotę, a mianowicie – istnienie wielu grup i podejść (wliczając w to organizacje polityczne). Tego typu różnorodność zawsze będzie u nas występować, a zwalczanie jej jest karygodnym marnowaniem ograniczonych zasobów, których można by użyć, aby zaatakować przeciwnika. Poza tym najlepszym sposobem, aby przyciągnąć zwolenników, jest efektywne atakowanie wroga, a nie ludzi, którzy mniej lub bardziej stoją po naszej stronie.

Według mnie szeroki zakres grup i podejść białych nacjonalistów może wzmocnić naszą sprawę na dwa sposoby. Po pierwsze – nawet jeśli istnieje „jeden właściwy sposób”, aby uratować naszą rasę, jeszcze go nie odkryto i bardziej prawdopodobnym jest, że ujrzy on światło dzienne, jeśli ludzie będą eksperymentować z różnymi podejściami. Po drugie – my, biali,jesteśmy różnorodnymi ludźmi, a nasz ruch musi sformułować przesłania, które znajdą oddźwięk w pełnym spektrum białych społeczności. Im więcej różnych podejść do ochrony białych, które nasz ruch jest w stanie objąć, do tym większej ilości zróżnicowanych białych społeczności jesteśmy w stanie dotrzeć.

Kluczem do sprawienia, aby różnorodność w naszym ruchu zaczęła działać na naszą korzyść, jest stworzenie poufnych kanałów komunikacji i koordynacji pomiędzy różnymi obozami białych nacjonalistów. Tego typu ukryta koordynacja zmaksymalizuje nasz wpływ i zminimalizuje destruktywne walki wewnętrzne i incydenty „ostrzału swoich żołnierzy”. Taka forma organizacji jest tematem przyszłego artykułu.